Poszczególne składowe tego filmu wydają się być autentyczne, w każdym razie realistyczne: gwiazda, ochroniarz, psychopata i cały ten kręcący się kramik show biznesowy, który tak rajcuje dwie kategorie ludzi: tęskniących do miłości niemożliwej oraz modlących się inaczej, czyli do tzw. świętych gwiazd. "Ochroniarz" jest filmem dla najszerszej publiczności, dlatego scenariusz tak zawodzi przy budowaniu postaci, ich dialogach oraz kreowaniu zdarzeń. Ten film to odpowiednik "Gali" czy jakiejś innej kobiecej wydmuszki. Łatwy, lekki i przyjemny.
Tylko co to komu szkodzi, skoro to "przy okazji" DOBRZE OPOWIEDZIANA HISTORIA - czyli podstawa filmu, niestety coraz rzadsza w dzisiejszym kinie.
Dobrze opowiedziana i z klimatem.
No niezbyt dobrze, bo wątki nie trzymają się całości, a wątek miłosny wypadł dość sztucznie.
Film nie skończył się happy endem, więc tęskniący do miłości niemożliwej nie zostali usatysfakcjonowani. To zdecydowanie nie jest film pod ich gusta.
Pieprzysz takie głupoty pseudointelektualne, że śmiech na sali. Ten film to ikona, pokazuje jakieś wartości, a przy okazji nasłuchałem się świetnej muzyki, nieżyjącej już W.H. Zwłaszcza "I have nothing" (if I don't have you).
Mam wrażenie, że ludzie bardziej lubią film przez obietnicę tego o czym jest niż to czym jest faktycznie. Gdyż wypada dość przeciętnie.
Trafne spostrzeżenie, choć - moim zdaniem - zbyt głębokie. Sądzę że w dużej mierze o odbiorze filmu decydują podatność na tzw. autorytety i (lub) efekt stadny.
Film, ktory mocno gra na emocjach (potrzebie milosci) i robi to w sposob naprawde niezly.
Choc... bohaterowie sa raczej emocjonalnie skrzywieni.
Rachel jest niestabilna, ma co chwile focha - kilkukrotnie, az po epogeum Jej wyżywania sie na innych i hustawek nastroju- scena na Oskarach, gdzie slowa wydusic nie moze o co obwinia Franka, sugerujac, ze Frank ma obsesje. Warczy wsciekle na niego, mimo ze dostawala listy z pogrozkami, telefon oraz zabito jej siostre....
Frank dla odmiany zamiast w polowie filmu rzucic prace u rozkapryszonej i zmiennej gwiazdy, zostaje wewnetrznie cierpiac za blad, ktorego nie popelnil.
Jakby chociaz mial straszne dziecinstwo.... ;) Tez nie, bo Ojciec jest bardzo rownym gosciem :)
Czyli typowy duet- rozemocjonowana kobieta i zamkniety w sobie twardziel.
Jakby wygladala ich przyszlosc razem?
On w milczeniu by dostawal na glowe. Ona przy byle okazji mieszala by go z blotem.
Co nie zmienia faktu, ze film jest piekny ;)
Piekna Whitney, fajna rola Costnera no i te przeboje....