Co jakiś czas wracam na wieś do domu, do starej matki. I spacerując tam z psem przechodzę przez boisko, na którym 40 lat temu banda urwisów z okolicy grała w piłkę dzień w dzień po kilka godzin do 22-giej.
Nie ma tam już bramek, ze spękań asfaltu wyrosła trawa, namalowane linie zatarły się, wokół zamiast alejek rosną krzaki.
Więc jeżeli niebo istnieje i ja tam trafię, aby spędzić tam wieczność, to chcę, żeby było to moje boisko z dzieciństwa.
Pozdrawiam wszystkich, którzy kiedyś mieli takie boisko, a teraz pozostaje ono już tylko w ich pamięci.