mnie zastanawiało po seansie, co do końca się stało z Terencem Mannem, w realistycznym świecie. Czy on zmarł na tym polu, idąc z bejsbolistami? :D Jeśli tak, to można by nakręcić sequel, który byłby już raczej thrillerem czy dramatem, w którym okazuje się, że np. Costner nachodził Manna, wywiózł go i zabił w polu, a to wszystko w zwidzie po zażyciu silnych narkotyków, które także spożyli członkowie jego rodziny :D oczywiście wtedy pierwsza część na pewno nie uchodziłaby już za film familijny :D
a co do samego filmu, to trochę zbyt amerykański, przesłodzony i może dałoby się to przełknąć, gdyby nie to, że mnie osobiście po prostu nudził ;)
Tego co sie z nim stało nie da się powiedzieć, bo scenariusz jest niespójny, zupełnienie niekoherentny; i to jest też jednym z elementów uroku tego filmu.