Kolejny raz zadaje sobie to pytanie.. Ten film znów sprawił, że zaczynam się nad tym zastanawiać.. Co jest lepsze?
Z jednej strony kuszące perspektywy kariery, kapitalizm, możliwości ograniczane tylko przez naszą wyobraźnię.
Z drugiej... Być może trącąca lenistwem acz świadoma decyzja wyboru prostego życia, gdzie znika potężna dawka stresu i wiecznego przebywania we własnych myślach..
Aktualnie jestem studentem finansów.
- W jednej chwili mam power i potrafie siedzieć nad książkami godzinami, chce się rozwijać. Widze ogrom możliwości i potencjał zarabiania dużych pieniędzy.
- A w innej zaczynam mieć wątpliwości. Zaczynam się zastanawiać o ile prostsze byłoby życie gdyby nauczyć się czegoś konkretnego, praktycznego. Stolarka, drwalnictwo, ratownik wodny, mechanik, itp. Mieć mniej stresu, więcej czasu dla bliskich, nie musieć się wiecznie czymś martwić.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafie jednoznacznie zdecydować..
Jak Wy myślicie?
szlachetne wątpliwości :) ale zawsze lepiej (skończyć studia i..) mieć ten wybór między karierą finansisty a pracą stolarza czy mechanika. stolarz wydaje się prostym, bezstresowym i fajnym zawodem, ale fizyczna praca jednak na dłuższą metę potrafi być wkurzająca i niesatysfakcjonująca, szczególnie jeśli ma się w głowie pomysły na bardziej abstrakcyjne zagadnienia i ambicję by je sprawdzać w praktyce :)
plus biuro, kawka z rana i w południe.... .
i czasem większe pieniądze - fajna i wygodna rzecz, którą dobrze mieć... .
dla mnie ten wybór jest jasny, ale każdy może mieć inne potrzeby.
a spokój wewnętrzny..... jest zawsze bardziej kwestią Twojej głowy niż tego co jest wokół Ciebie :)