Film obejrzałem wczoraj i od razu mnie wciągnął. Dziwiłem się za co otrzymał te maliny. Do czasu, gdy bohater odnalazł szkielet listonosza i scena w której podaje się za posłańca rządu USA, które upadło i ta naiwność ludzi. Sam pomysł jest co najwyżej niezły, ale też nie dla każdego zrozumiały. Jeżeli po filmie oczekujesz braku banałów i realizmie oraz jak najmniejszej liczbie wymysłów twórców, które w prawdziwym życiu nie miałyby odwzwierciedlenia, to możesz sobie odpuścić. Postać Bethlehema zasługuje na duży plus, natomiast reszta jest taka nijaka. Nudy wynikającej choćby z długości filmu wcale nie odczułem, co jest rzadkim u mnie efektem, gdyż preferuję krótsze filmy, a na długie patrzę z dystansem. Banały, przewidywalność, czy w ogóle dziwota w tym filmie jest wszechobecna, jednak temu dziełu warto dać szansę, a na maliny zdecydowanie nie zasłużył.